Boeing-777 musiał zawrócić na lotnisko w Moskwie po tym, jak piloci zgłosili pęknięcie szyby w kokpicie. Według informacji podanych przez rosyjską agencję informacyjną TASS na pokładzie samolotu znajdowało się ponad 200 osób. Samolot leciał z rosyjskiego lotniska Moskwa-Szeremietiewo do Bangkoku. Kiedy maszyna weszła w przestrzeń powietrzną Kazachstanu, wówczas piloci zgłosili usterkę. Moskwa. Samolot zawrócony na lotniskoNa pokładzie Boeinga-777 znajdowało się 191 pasażerów i 14-osobowa załoga. Samolot miał wylecieć z lotniska w Moskwie ok. jednak był 25 minut spóźniony. Niedługo po starcie piloci podjęli decyzję o powrocie na lotnisko z powodu pękniętej szyby w kokpicie zapisu na FlightRadar24 maszyna wylądowała bezpiecznie na lotnisku Szeremietiewo po godzinie Z oficjalnych informacji na stronie moskiewskiego lotniska dowiadujemy się, że chodzi o samolot rosyjskich linii lotniczych TAKŻE: Samolot zapalił się na lotnisku w Egipcie. Ewakuowano wszystkich pasażerów Pasażerowie Ryanaira uwięzieni przez 6 godz. w samolocie. Pilot musiał spalić paliwo
Czy można skleić pękniętą szybę w kominku? Może są jakieś inne możliwości naprawy? Najlepszym rozwiązaniem jest wymiana szyby kominkowej. Jeżeli jest taka możliwość, to najlepiej reklamować taki produkt. GLASSOLUTIONS Polska. Czy ten artykuł był ciekawy? Podziel się nim!
– Wypadły maski tlenowe, samolot zaczął dość gwałtownie zniżać pułap lotu, a piloci przez moment nie odpowiadali na pytania, co się dzieje – relacjonował marszałek Senatu Tomasz Grodzki. Ale dopiero po awaryjnym lądowaniu zaczęły się „typowo polskie problemy”. W poniedziałek po południu doszło do groźnie wyglądającego incydentu doszło, gdy marszałek Senatu wracał wraz z delegacją z Maroka. Pęknięcie szyby w kokpicie pilotów sprawiło, że konieczne było awaryjne lądowanie. Piloci poprowadzili boeinga 737 na lotnisko w Zurichu. Wypadły maski z tlenem, samolot obniżał pułap We wtorek marszałek Grodzki relacjonował dziennikarzom przebieg zdarzenia. Mówił, że początkowo „sytuacja wyglądała bardzo poważnie”. – Raptem pojawił się myśliwiec szwajcarskich sił powietrznych, który pewnie eskortował – tego nie wiem – potem wypadły maski tlenowe. Potem samolot zaczął dość gwałtownie zniżać swój pułap. A jeszcze, żeby było śmieszniej, przez moment piloci nie odpowiadali na nasze pytania, co się dzieje – opowiadał marszałek Senatu. Wyjaśnił, że samolot, w asyście służb ratowniczych, wylądował w Zurychu około godz. 17. – Chciałem podkreślić kunszt pilotów, którzy nas transportowali – oświadczył i podziękował za profesjonalne zachowanie. „Typowo polskie problemy” Według słów marszałka, po wylądowaniu w Zurychu „zaczęły się zabiegi o samolot zapasowy”, którym delegacja mogłaby wrócić do Polski. – Tu się zaczęły typowe polskie problemy, bo przydzielonym nam samolotem zapasowym była CASA z bazy w Krakowie – mówił. Jak wyjaśnił, kazało się, że CASA jest, ale piloci już skończyli pracę, wypracowali swoje godziny i nie ma drugiej załogi. Nie wiadomo, kiedy ta CASA poleci – mówił Grodzki. – Ostatecznie – kontynuował – delegacja otrzymała informację, że najwcześniej samolot zapasowy może wylecieć we wtorek rano i zabrać delegację dopiero około Rozważane było przez moment, by delegacja wróciła rejsowym samolotem, który według rozkładu LOT-u miał lecieć do Warszawy we wtorek po godz. 10. Niestety nie było tam odpowiedniej liczby wolnych miejsc. Ostatecznie zwrócono się do LOT-u o udostępnienie maszyny rządowej i to nią delegacja wróciła we wtorek rano do kraju. Awaria samolotu marszałka Senatu Pytany o awarię, która zmusiła załogę do natychmiastowej reakcji i lądowania w Zurychu, marszałek Grodzki przyznał, że jest zaniepokojony kolejnym takim wydarzeniem z udziałem osób korzystających z rządowych samolotów. Przypomniał, że pod koniec marca maszyna z prezydentem Andrzejem Dudą na pokładzie musiała zawrócić na Lotnisko Chopina z powodu usterki. Prezydent leciał wtedy do Rzeszowa, gdzie miał się spotkać na lotnisku z przylatującym do Polski prezydentem USA. Ostatecznie prezydent Duda odleciał na spotkanie z Joe Bidenem inną maszyną. Relacjonując poniedziałkowe problemy Grodzki podkreślił, że do pęknięcia szyby w kokpicie pilotów doszło na wysokości 12 tys. metrów, a to groziło dekompresją. – Wydaje się, że to jest wada materiałowa, ale oczywiście to muszą zbadać specjaliści, bo jak powiedzieli nam piloci, najpierw pojawiły się dwie rysy, a z powodu wysokości i szybkości samolotu natychmiast szyba zmieniła się w pajęczynę – mówił marszałek. Według jego relacji, istniała obawa, że szyba wypadnie. – Oni podjęli akcję ratunkową, a byliśmy wszyscy mocno zagrożeni dekompresją, która na 12 tys. metrów ma tragiczne skutki – opowiadał Grodzki, a potem zwrócił uwagę, że właśnie dlatego nastąpiło szybkie zniżanie i wypadły maski z tlenem. Ministerstwo obrony o awarii samolotu Grodzkiego Marszałek Senatu był też pytany o komunikat resortu obrony, który pojawił się rano na Twitterze. Wynika z niego, że to jego „podwładny zrezygnował z podstawienia wojskowego samolotu, który był do dyspozycji jeszcze tego samego dnia, i wybrał transport embraerem LOT-u dopiero rano”. Marszałek Grodzki powtórzył, że „samolot CASA był w poniedziałek do dyspozycji, tylko nie było załogi. Dlatego – jak mówił – delegacji zaproponowano CASĘ na wtorek. – Tylko CASA leci trzy godziny do Zurychu i powiedziano, że przyleci najwcześniej o a wróci do Warszawy około 15. No wtedy, o godzinie i mamy na to dowód wysłany e-mailem, zrezygnowaliśmy z tej CASY na następny dzień – wyjaśnił. Jak jednocześnie przekonywał, „prawidłowo to powinno działać tak, że jak zgłaszamy awarię, samolot zapasowy powinien być gotowy do wykonania swojej operacji samolotu zapasowego natychmiast”. – I to się nie zdarzyło – podkreślił. Marszałka Senatu zapytano też, czy odebrał personalnie sposób, w jaki potraktowano delegację pod jego przewodnictwem, która czekała na pomoc w Zurychu. – Zadawałem sobie pytanie, jak by to było, gdyby na moim miejscu był pan prezydent Duda, czy pani marszałek Witek, czy pan premier Morawiecki. Ale te spekulacje zostawiłem dla siebie w głowie – odpowiedział Grodzki.
Technika wytwarzania cienkich, płaskich szyb okiennych została udoskonalona w XIV wieku we francuskiej Normandii. Rzemieślnicy wydmuchiwali wówczas pojedyncze szyby, zwane gomółkami szklanymi. Wytrawny szklarz był w stanie wydmuchać ok. tuzina szyb dziennie i dlatego w średniowieczu szklane okna były kosztownym luksusem.
ciężarówki sypiącej gryz. Skutek - pęknięta szyba. Pęknięcie jest na razie w. zasadzie punktowe, widać tylko 2 nieduże ryski. Mam teraz dylemat: Wymieniać szybę w ASO na oryginalną (naprawa z mojego AC) czy też starać się. wziąć pieniądze od ubezpieczyciela i wymienić na nieorginalną ale też jakąś. markową szybę.